sobota, 31 lipca 2010

Polish Jazz vol. 55: Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet - Flyin' Lady


Polish Jazz vol. 55
Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet
Flyin Lady

Polskie Nagrania SX 1690 (1978)

Jan “Ptaszyn” Wróblewski – tenor sax
Marek Bliziński – guitar
Witold Szczurek – bass
Andrzej Dąbrowski – drums

Strona A
1. Pastuszek Stomp
2. Grzmot nad ranem
3. Bossa Nostra

Strona B
1. Pani Ptakowa
2. Dlaczego małpa...
3. Licheć Checioł Dana

All Compositions by J. Pt. Wróblewski

Cytat z okładki:

Prawdopodobnie zbudowany jestem z komórek zaprogramowanych na pewien specyficzny gatunek muzyczny nazywany jazzem, mylnie czasami utożsamiany z produkcjami niewiele mającymi z nim wspólnego. Jestem z tego powodu równie zakompleksiały, jak i bardzo dumny. Sonny Rollins działa na mnie silniej niż Hallelujah Umper Gamper Rocktime Band, a dźwięk saksofonu Bena Webstera jest mi bliższy niż Ibrahim Bramaputra Transgalactic Mission, co nie oznacza, że Stevie Wonder czy Joao Gilberto nie sprawiają mi przyjemności. Na taki stan rzeczy złożyły się dwudziestoparoletnie doświadczenia z Sekstetu Komedy, Jazz Believers, kwintetu Kuryla, licznych własnych zespołów z Polish Jazz Quartetem na czele. Potem wszechwładnie zapanowała moda na jazz, wobec którego moje komórki niemal automatycznie stosowały blokadę i koniec końców – jako instrumentalista – na parę lat zniknąłem z jazzowej mapy Polski. Mówiono, że Ptaszyn nie ma już nic do powiedzenia, niektórzy podzielają ten pogląd do dziś, ale nie jest moją winą, że ktoś ma zatkane uszy.

W latach kryzysu poświęciłem się kompozycji i dyrygowaniu takimi zespołami jak Studio Jazzowe PR. Nawyk komponowania, jak widać, pozostał mi do dziś, ale obecnie Ptaszyn-kompozytor pełni jedynie usługową rolę dostarczając pretekstów do improwizacji Ptaszynowi – instrumentaliście i jego kolegom. Wystarczająco wcześnie zdałem sobie sprawę, że nie ma kompozytorów jazzowych, a są jedynie komponujący jazzmani i zdecydowałem się na powrót do bardziej czynnego życia.

Odskocznią stał się „Mainstream”, którego rozwiązanie po czterech nie kiepskich latach postawiło mnie w decydującym punkcie: trzeba było pójść dalej, albo przepaść. Tę szczęśliwszą alternatywę umożliwili mi trzej aktualni współpracownicy: Marek Bliziński – gitarzysta o imponującym warsztacie, jedyny, który potrafi mi całkowicie zastąpić fortepian, a do tego inspirujący partner – solista. Jego stateczny i zrelaksowany wygląd niejednego skłonił do mylnych spekulacji: czy tak może wyglądać jazzman w akcji? Jednak jazz jest do słuchania, nie do patrzenia. Witold Szczurek – szalenie młody człowiek, któremu w epoce jazz-rocka nie wiadomo skąd wzięło się zamiłowanie do „staroświeckiego” walkin’ basu, i przed którym świat stoi dopiero otworem. Wreszcie Andrzej Dąbrowski – perkusista, którego powrót do jazzu winien stać się wydarzeniem w naszym środowisku. Jego komórki, podobnie jak i moje zaprogramowane, nie pozwalają zapomnieć o rytmie i swingu. Jeżeli szukacie w perkusji filozofii i mglistych objawień – to po prostu nie ten człowiek, ale jeżeli chodzi o jazz – niełatwo znajduje się lepszych.

No i do tego wszystkiego ciągle jeszcze ja -
Jan Ptaszyn Wróblewski

Recorded in Warsaw, August 1978

poniedziałek, 26 lipca 2010

Jazz Nad Niegocinem część 2

Jedyny jazzowy festiwal w moim małym turystycznym miasteczku - Giżycku, w nocy z soboty na niedziele dobiegł ku końcowi. "Jazz Nad Niegocinem im. Grzegorza Brudko" - czyli Międzynarodowy Festiwal Jazzu Tradycyjnego... tak jak wcześniej podchodziłem sceptycznie do większości nagrań dixielandowych, tak po dwóch dniach spotkań z "białym" nowym orleanem zaczynam czuć ten swing! W piątek, razem z moją Lubą wybraliśmy się Jam Session do Tawerny Siwa Czapla, znajdującym się w samym sercu plaż, portów i giżyckiego mola. W takiej scenerii można było posłuchać Happy Play Dixieland Band czy Tria Wojtka Kamińskiego, już w wyluzowanym mocno klimacie. Paradę Nowoorleańską odbywającą się przed Jam'em z powodu deszczu musieliśmy niestety odpuścić... Lecz wieczór w Siwej Czapli okazał się długi i przyjemny.

Następnego dnia na 13stą zaplanowany był Rejs Nowoorleański po naszych pięknych mazurskich wodach, lecz również i z rejsu musieliśmy zrezygnować, choć pogoda była nienajgorsza. Najważniejszym był fakt, że po 19stej w Amfiteatrze w XIX-sto wiecznej, pruskiej Twierdzy Boyen startowały tak-jakby koncerty główne. Ja dotarłem jakoś koło 20stej, i mimo skromnej frekwencji był to gorący wieczór! Happy Play Dixieland Band, których grę już miałem okazje poznać na nocnym Jamie, dzień wcześniej - scenicznie również potrafili sprawić, że publiczność bujała się i tupała w rytm ich swingowania. Po nich na scenie pojawili się Alexander's Ragtime Band - u których pierwszy raz w życiu widziałem i słyszałem Saksofon Bassowy! Tak! Nie mylę się... Potężny Instrument i świetne brzmienie. Żarty leadera, nastrój i ich muzyka - "miszcz"!

Alexander's Ragtime Band
Krótko przed 23cią na scenie pojawili się Malmo Jazz Kings ze Szwecjii ze wspaniałym liderem Dymitrem Markiewiczem. Panowie ze Skandynawii zagrali niesamowite 40 minut na zakończenie oficjalnej części festiwalu.

Malmo Jazz Kings
Tuż po zakończeniu rozpoczęła się przeprowadzka do klubu - Caponiera, znajdującego się na terenie Twierdzy. Gdy tylko ukończono tam instalację klawiszy i instrumentów perkusyjnych, w klubie po starej prochowni usłyszeć można było naraz wszystkich muzyków, goszczących tamtego wieczora na deskach amfiteatru. Solówki każdego z nich to coś NIESAMOWITEGO. Muzyka, klimat i wystarczająca ilość chmielowych trunków sprawiły że było to niezłe danie czadu! Kurcze - ten Nowy Orlean ma coś w sobie! Słuchany na żywo niesie ze sobą ogromną ekspresję i energię! Szkoda że już po wszystkim. I szkoda że znów jak pierdoła zamuliłem i nie wziąłem ani razu aparatu... pomijając "foto" w bezczelnej jakość z mojego telefonu.

Jam Session w Caponierze

sobota, 24 lipca 2010

Jazz Nad Niegocinem

Jazz nad Niegocinem - Zosiek pije Zachód Słońca, Wojtek Kamiński gra JAZZ, zimna Warka studzi lipcowy upał! Rozmowa z Panem od pianina z Hagawu, Jam Sassion do drugiej... czyli pierwszy dzień Festiwalu za Nami,,,, Zapraszany jutro, tzn dzis (24.07) do Giżyckiej Twierdzy Boyen na kolejne koncerty i do klubu Caponiera na Jam Session do rana...

piątek, 23 lipca 2010

Festiwal - Jazz Nad Niegocinem - Giżycko - 23-24 Lipca 2010


Gorąco zapraszam wszystkich fanów białej odmiany nowoorleańskiego brzmienia - dixielandu na weekend na Mazurach - a konkretnie do mojego rodzinnego miasteczka - Giżycka - Stolicy Tysiąca Jezior.... Od dzisiaj startuje tutaj dwudniowy festiwal - Jazz Nad Niegocinem im. Grzegorza Brudko... tak tak... Hagaw Hagaw... a tak o to, o nim piszą lokalne gazety....:

Gitary, klarnety, saksofony, trąbki, puzony, czy flety - to tylko niektóre instrumenty, na których będą grać muzycy w najbliższy weekend nad Niegocinem. Do wodnej stolicy Polski zawita synkopowa muza.

Jazzowy granie na drugie śniadanie - Aleksander's Ragtime Band na plac Grunwaldzki zawita w piątek, 23 lipca o godz. 11. Występem zainaugurowany zostanie Międzynarodowy Festiwal Jazzu Tradycyjnego Jazz nad Niegocinem im. Grzegorza Brudko.

Na podwieczorek przy jazzie (od godz. 17) warto zajrzeć do tawerny "Siwa Czapla", gdzie wystąpi Hot D'Jazz Trio. O godz.18 impreza przeniesie się do amfiteatru na plaży miejskiej, gdzie publiczność zobaczy paradę nowoorleańską. Będzie także wspomnienie o Grzegorzu Brudko.

Na tym piątek się nie skończy, na publiczność na plaży będzie czekała Jazzowa Zgadywanka, Trio Wojciecha Kamińskiego oraz Happy Play Dixieland Band.


Drugi dzień festiwalu (sobota, 24 lipca) to koncert jazzowy na statku (wstęp 15 zł).
O godz. 19 "W hołdzie Django Reinhardowi" na scenie amfiteatru w twierdzy wystąpią: To i Owo, Hot D'Jazz Trio, Happy Play Dixieland Band, Aleksander's Ragtime Band i Malmo Jazz Kings. Od północy Jam Sesion w Kaponierze. 



Wstęp na imprezę w twierdzy - 15 zł. 
Organizatorem Festiwalu jest Giżyckie Centrum Kultury.

Wjazd na większość wydarzeń - darmowy, mazurski klimat, statki, rejsy, karczmy, amfiteatry... będzie ciekawie...

wtorek, 20 lipca 2010

środa, 14 lipca 2010

Polish Jazz vol. 71: Kazimiersz Jonkisz - Top Six - Outsider


Polish Jazz vol. 71
Kazimierz Jonkisz
Top Six – Outsider

Polskie Nagrania SX 2453 (1987)

Krzysztof Popek – flute
Maciej Strzelczyk – violin
Henryk Gembalski – violin
Piotr Adamski - piano
Witold Szczurek – bass
Kazimierz Jonkisz – drums, percussion, leader

Strona A
1. Polinelia (K. Popek)
2. Outsider (K. Popek)
3. Pikador (K. Strzelczyk)

Strona B
1. Dla Iwonki (P. Adamski)
2. Blue Party (K. Popek)
3. Last Dance (P. Adamski)
4. A.S.F. (W. Szczurek)


Cytat z okładki:

Kiedy kilka lat temu ukazała się pierwsza płyta Kazimierza Jonkisza (“Tiritaka”, Polish Jazz vol. 62), niewielkie tylko grono fachowców i melomanów mogło przewidzieć rolę, jaką młodzi wówczas współtwórcy owej – bardzo dobrze z resztą przyjętej – płyty będą odgrywać w niedalekiej przyszłości. Dziś, po latach, ich nazwiska – nazwiska Krzesimira Dębskiego, Janusza Skowrona, Andrzeja Olejniczaka czy Andrzeja Łukasika – stanowią często o atrakcyjności najsilniej “obsadzonych” koncertów czy najbardziej poszukiwanych płyt.

Płyta niniejsza powstała przy udziale także młodych twórców, choć przecież nie nowicjuszy; wyjąwszy “weterana” Witolda Szczurka, dali się oni w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy poznać jako najbardziej utalentowana forpoczta nowej generacji polskich jazzmanów. I choć nagrody na festiwalach i zwycięstwa w konkursach są sprawą ważną i wysoce spektakularną, ważniejsze zapewne jest to, iż zaistnieli oni w jazzowym krajobrazie Polski i są dziś w nim w sposób znaczący obecni.

I właśnie to, że młodzi, i że o b e c n i, sprawiło, iż Kazimierz Jonkisz zaprosił ich do współpracy.
Warto zauważyć, że od chwili, kiedy tylko powstał pierwszy zespół muzyczny Jonkisza (a było to po wspaniałych doświadczeniach z Namysłowskim, Nahornym, Makowiczem, Ptaszynem i innymi), wybitny perkusista konsekwentnie wciągał do współpracy muzyków młodszych, mniej znanych, co – dzięki intuicji, jaka winna cechować każdego bandleadera – okazywało się zazwyczaj nader owocne. Materiał zawarty na tej płycie to całkowicie oryginalne kompozycje członków zespołu i choć autorstwo bywa różne, klimat nagrań jest w zasadzie jednorodny. Niewątpliwe znaczenie ma tu fascynacja Kazimierza Jonkisza muzyką Johna Coltrane’a. “Trane był i jest dla mnie esencją jazzu” – powiedział niegdyś w wywiadzie do Jazz Forum.
Istotnie, począwszy od 1978r., od pierwszej firmowanej przezeń formacji, koncepcje Coltrane’a znajdowały swoje odbicie – nie tylko w formie interpretacji tematów – w muzyce zespołów Jonkisza.

Nie inaczej jest w tym przypadku, choć trudno dopatrzyć się w nagraniach sekstetu bezpośrednich odwzorowań spuścizny Trane’a; to tylko cień – albo raczej poświata – tej wielkiej muzyki, wobec której żaden współczesny twórca jazzowy nie może zostać obojętny.

Szczegółowe omawianie zawartości płyty mija się z celem; analizą i egzegezą zajmą się później krytycy. Warto tylko stwierdzić po prostu, że ta muzyka adresowana jest do tych, którzy myślą, a myśląc – nie przestają odczuwać.
Kazimierz Czyż

Studio POLSKIE NAGRANIA – May, June 1986

wtorek, 13 lipca 2010

Nowy Nabytek - Old Timers

Do kolekcji wpadło...
Polish Jazz vol. 30 - OLd Timers - Hallo - Hold The Line (1972)
Stan - jak NOWA! Cena - 9PLN

niedziela, 11 lipca 2010

Urodzinowe Prezenty



Moja Luba, wie doskonale co jazzowe miśki lubią najbardziej... Jaranko ogromne z tego Jonkisz,a bo rippa w postaci cyfrowej nie mam i dzisiaj słucham pierwszy raz tej płyty... a! Gorąco? Brazylisko ? Hiszpańsko? Świetnie! Momentami dosłownie jak za oknem! 30 w cieniu! Postaram się to jakoś zgrać... ale jak ktoś ma namiar na inny ripp to dać znać... Bo ja do rippów nie mam ręki, więc to różnie może być...

wtorek, 6 lipca 2010