Polish Jazz vol. 55
Jan Ptaszyn Wróblewski Quartet
Flyin Lady
Polskie Nagrania SX 1690 (1978)
Jan “Ptaszyn” Wróblewski – tenor sax
Marek Bliziński – guitar
Witold Szczurek – bass
Andrzej Dąbrowski – drums
Strona A
1. Pastuszek Stomp
2. Grzmot nad ranem
3. Bossa Nostra
Strona B
1. Pani Ptakowa
2. Dlaczego małpa...
3. Licheć Checioł Dana
All Compositions by J. Pt. Wróblewski
Cytat z okładki:
Prawdopodobnie zbudowany jestem z komórek zaprogramowanych na pewien specyficzny gatunek muzyczny nazywany jazzem, mylnie czasami utożsamiany z produkcjami niewiele mającymi z nim wspólnego. Jestem z tego powodu równie zakompleksiały, jak i bardzo dumny. Sonny Rollins działa na mnie silniej niż Hallelujah Umper Gamper Rocktime Band, a dźwięk saksofonu Bena Webstera jest mi bliższy niż Ibrahim Bramaputra Transgalactic Mission, co nie oznacza, że Stevie Wonder czy Joao Gilberto nie sprawiają mi przyjemności. Na taki stan rzeczy złożyły się dwudziestoparoletnie doświadczenia z Sekstetu Komedy, Jazz Believers, kwintetu Kuryla, licznych własnych zespołów z Polish Jazz Quartetem na czele. Potem wszechwładnie zapanowała moda na jazz, wobec którego moje komórki niemal automatycznie stosowały blokadę i koniec końców – jako instrumentalista – na parę lat zniknąłem z jazzowej mapy Polski. Mówiono, że Ptaszyn nie ma już nic do powiedzenia, niektórzy podzielają ten pogląd do dziś, ale nie jest moją winą, że ktoś ma zatkane uszy.
W latach kryzysu poświęciłem się kompozycji i dyrygowaniu takimi zespołami jak Studio Jazzowe PR. Nawyk komponowania, jak widać, pozostał mi do dziś, ale obecnie Ptaszyn-kompozytor pełni jedynie usługową rolę dostarczając pretekstów do improwizacji Ptaszynowi – instrumentaliście i jego kolegom. Wystarczająco wcześnie zdałem sobie sprawę, że nie ma kompozytorów jazzowych, a są jedynie komponujący jazzmani i zdecydowałem się na powrót do bardziej czynnego życia.
Odskocznią stał się „Mainstream”, którego rozwiązanie po czterech nie kiepskich latach postawiło mnie w decydującym punkcie: trzeba było pójść dalej, albo przepaść. Tę szczęśliwszą alternatywę umożliwili mi trzej aktualni współpracownicy: Marek Bliziński – gitarzysta o imponującym warsztacie, jedyny, który potrafi mi całkowicie zastąpić fortepian, a do tego inspirujący partner – solista. Jego stateczny i zrelaksowany wygląd niejednego skłonił do mylnych spekulacji: czy tak może wyglądać jazzman w akcji? Jednak jazz jest do słuchania, nie do patrzenia. Witold Szczurek – szalenie młody człowiek, któremu w epoce jazz-rocka nie wiadomo skąd wzięło się zamiłowanie do „staroświeckiego” walkin’ basu, i przed którym świat stoi dopiero otworem. Wreszcie Andrzej Dąbrowski – perkusista, którego powrót do jazzu winien stać się wydarzeniem w naszym środowisku. Jego komórki, podobnie jak i moje zaprogramowane, nie pozwalają zapomnieć o rytmie i swingu. Jeżeli szukacie w perkusji filozofii i mglistych objawień – to po prostu nie ten człowiek, ale jeżeli chodzi o jazz – niełatwo znajduje się lepszych.
No i do tego wszystkiego ciągle jeszcze ja -Jan Ptaszyn Wróblewski
i´m looking for a album from zbigniew namislovski tha contains "der shmalz tango", without acordeon...only a fender rhodes, ZN on alto sax, drums and bass.
OdpowiedzUsuńDo you know it???
ringel@ig.com.br
aaaa shit!! this is impossible! i dont know...
OdpowiedzUsuń