poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Polish Jazz vol. 67: Sami Swoi in Concert - The Locust

Polish Jazz vol. 67
Sami Swoi in Concert
The Locust

Polskie Nagrania SX 2403

Julian Kurzawa - tp, leader,
Jan Młynarczyk - tb,
Waldemar Kowalski -as, ss, bs,
Jerzy Łukaszczyk - ts, bs, cl,
Andrzej Muzyk - ts, cl,
Janusz Szprot - p, el.p, synth,
Jerzy Sorski - g,
Jan Gonciarczyk - el.b,
Krzysztof Przybyłowicz - dr,

featuring
Zbigniew Czwojda - tp,
Waldemar Rakowski - ts,
Dominik Witt - tu,

01. Blues Medley
-Blue March
-Ginger Bread Boy
-Freedom Jazz Dance
-Footprints
-Mr Syms
-Tingel-Tango
-Walkin'
-Eight One
-Shorter's Chorus From "Eight One"
-Motifs' Medley
-Blue March - Finale

02. The Locust
03. The Maids of Cadiz
04. Round Midnight

Cytat z okładki:
Niewiele jest w Polsce zespołów jazzowych, które mogłyby poszczycić się takim stażem jazzowym jak Sami Swoi. Grupa założona przez Juliana Kurzawę 1968 roku przetrwała wszelkie „burze i napory”, ale choć trzon składu pozostał niezmieniony, ewolucja stylistyczna jaką w ciągu 14 lat przeszli Sami Swoi jest niebagatelna. Zaczynali od grania jazzu tradycyjnego, a konkretniej jego chicagowskiej mutacji. I przez wiele lat taką „chicagowską” etykietą opatrywano zespół, który ani przez chwilę nie zamierzał zasklepiać się w jednej konwencji. Szef zespołu, Kurzawa stwierdził w Jazz Forum: „Od samego początku, od chwili kiedy zakładałem zespół przewidywałem, że będę grał różną muzykę. Zresztą zawsze grałem też modern. Nie chciałem się nigdy utopić w Armstrongu”. Istotnie, droga od tematów Mortona, Beiderbecke’a czy Armstronga do „Four Brothers” Giuffrego, czy wreszcie „Birdland” Zawinula jest dość daleka, ale przecież przebyta z żelazna konsekwencją.

(…)Znajdujemy na niej znane tematy jazzowe, w większości składające się na zgrabnie opracowane i zaaranżowane przez Jana Gonciarczyka pot-pourri. Gościnnie występuję z Samymi Swoimi trzej inni muzycy wrocławscy. I tu, choć wszyscy trzej w jednakowym stopniu przyczynili się do poziomu nagrań, o jednym z nich godzi się wspomnieć, przede wszystkim. W kilkanaście miesięcy po dokonaniu nagrań, 18 Listopada 1981 r. zmarł niespełna 23-letni tubista Dominik Witt. Ten młody, niezwykle utalentowany muzyk, jeszcze na miesiąc przed śmiercią występował na Jazz Jamboree – i to z sukcesem. Przepowiadano Mu wspaniałą karierę. I On sam wierzył w to, i kochał granie, i jakby nie chciał zauważyć śmiertelnej, niszczącej Go choroby. Solo w „monkowskim” „Round Midnight” pozostanie jego jedynym utrwalonym na płycie solem. Nie było mu nawet dane przeżyć kompozytora który odszedł w trzy miesiące później. Niech zatem płyta będzie jedynym w swoim rodzaju hołdem, jaki Sami Swoi chcą złożyć pamięci swego Kolegi.

Recorded live in July 1980 at the Main Studio of Polish Radio Wrocław

Recording engineers: W. Rybarczyk, R. Śniechowski
Producer: Polish Jazz Society - Wrocław

Sleeve design: M. Karewicz

DOWNLOAD LINK

2 komentarze:

  1. Marnie to gra, bardzo marnie. To daleko nie tak.

    http://gfdsgdfssfssgertert.blogspot.com/2009/11/sami-swoi-locust-sami-swoin-in-concert.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale oczywiście nie gra to źle. Pomarudziłem odrobinę,

    OdpowiedzUsuń